Używałam obu szamponów do mycia włosów i myślę, że nie ma między nimi żadnej różnicy. W celu dokładniejszej analizy musiałabym się zgłosić po poradę do trychologa. Jednak mogę śmiało powiedzieć, że przy moich włosach (typ: tłuste u nasady, suche na końcach) te szampony sprawdziły się na 4/5. Dlaczego nie 5/5? Przede wszystkim w kosmetykach do włosów szukam dobrego oczyszczenia ale też nawilżenia struktury włosa. Marzę o tym, aby moje włosy po umyciu nie były suche jak siano, aby ładnie się układały a jednocześnie nie były obciążone jakąkolwiek tłustą warstwą.

Przy stosowaniu szamponów zwracam też uwagę jak traktują moją skórę głowy. Często miałam tak, że jeśli kupowałam szampon drogeryjny to zaraz pojawiał się problem łuszczącej się skóry głowy, który wyglądem sugerował, że to łupież. W dodatku skóra głowy swędziała po kilku godzinach od umycia. W przypadku szamponów Green Pharmacy nie miałam takiego problemu.

Co na etykiecie?

Szampony Green Pharmacy mają niską cenę oraz wygodną butelkę z klikiem. Dzięki temu dozujemy odpowiednią ilość szamponu, który lekko się pieni (zawierają SLS) i pachnie ziołami. Z tej marki dotychczas używałam szamponów i żeli do mycia twarzy. Z żeli do mycia twarzy jestem bardzo zadowolona ze względu na ich delikatną formułę myjącą. Warto zwrócić uwagę jakie składniki są w produkcie. Jeśli mamy cerę wrażliwą to na pewno przydadzą nam się: alantoina oraz d-panthenol, który złagodzi wszelkie podrażnienia.