O kurczę! Nawet nie wiedziałam, że jest ktoś taki jak trycholog, to bardzo ciekawe i myślę, że takie badania pod mikroskopem mogą być przydatne, ale jeśli problem byłby duży i potrzeba by 10 takich wizyt to zbiera się już spora suma, której chyba byłoby mi szkoda, myślę że pozostanę przy domowych sposobach, wcierkach, olejowaniu itd :)

Znając życie u mnie ani nigdzie w mojej okolicy nie ma żadnego specjalisty od włosów :(

Cieszę się, że natrafiłam na Twój wpis, żałuję jedynie, że tak późno. Ja również skorzystałam w przeszłości z pomocy wykwalifikowanego, certyfikowanego trychologa, który pomógł mi uporać się z moim łysieniem plackowatym. Pamiętam, że na stronie internetowej wybranego przeze mnie gabinetu znajdowały się szczegółowe informacje o tym jak należy przygotować się do pierwszej wizyty. Nie umyłam wówczas włosów zbyt inwazyjnym szamponem i nie nałożyłam lakieru - dzięki temu lekarz od wypadania włosów mógł dokładnie przebadać moją skórę głowy i cebulki włosów.

Warto podkreślić, że bardzo często to właśnie stan naszych włosów informuje nas o tym, że coś dolega naszemu organizmowi. Jakiś czas temu zmagałam się z kilkoma poważnymi problemami osobistymi, które przysparzały mi sporo stresu. Stan permanentnego niepokoju negatywnie odbił się na moim zdrowiu oraz wyglądzie. Choć stosunkowo szybko udało mi się rozwiązać wszystkie sprawy prywatne, to jednak nie potrafiłam samodzielnie uporać się z moimi włosami, które nadal wyglądały tragicznie. Koleżanka poleciła mi wtedy zapisać się na wizytę do trychologa, na co w końcu przystałam. Mezoterapia, którą zaproponowało mi w gabinecie funkcjonującym w Krakowie, okazała się dla mnie swoistym wybawieniem. Zabiegi wzmocniły cebulki, dzięki czemu włosy stały się gęstsze, silniejsze i bardziej lśniące.